– Czas na reformę podatków to nie trzy miesiące czy rok, ale cała kadencja. Do tej pory zabrakło odwagi, by to zrobić – ocenia Szymon Parulski, ekspert podatkowy BCC, podczas panelu „Przewidywalność podatkowa dla przedsiębiorstw”, który odbył się podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Doradcy podatkowi debatowali o tym, co należy zrobić teraz, gdy sytuacja ekonomiczna zmusiła rząd do szukania nowych źródeł wpływów budżetowych. Wszyscy zgodnie podkreślali potrzebę przewidywalności polityki podatkowej. Ostatnie propozycje zmian w podatku akcyzowym podali jako jej antyprzykład. Cierpią na tym przede wszystkim firmy i inwestycje.
– W Polsce nie mamy za bardzo stabilnego otoczenia prawno-regulacyjnego. Mamy takie, widzimy po wynikach wyborów, „od ściany do ściany”, a na końcu mamy jednak przedsiębiorców, bo to oni płacą podatki. Jeżeli nie mamy pewności prawnej, to trudno mówić o inwestowaniu, a w tym agregacie wzrostu gospodarczego najbardziej, czego nam brakuje, to inwestycji. Konsumpcją tego nie załatamy. Więc apelujmy do administracji, żeby, po pierwsze, była przewidywalna. Szanujmy ustalenia, one nie są dla wyborców danej partii politycznej, one są dla przedsiębiorców, a to oni i my – osoby pracujące na etatach – płacimy podatki – mówi wywiadzie dla agencji Newseria Biznes prof. Konrad Raczkowski z UKSW, jeden z panelistów.
Jak podkreślił w trakcie debaty, każdy nowy rząd ma prawo wprowadzać zmiany, ale potrzebna jest rozwaga. Jednym z negatywnych przykładów, jaki wymienił, jest pospiesznie wprowadzany system kaucyjny, z minimalnym vacatio legis, kiedy zarówno prawo, jak i biznes, szczególnie handel, nie są gotowe do wdrożenia od stycznia 2025 roku nowych rozwiązań.
– Musimy zachęcać do bezpośrednich inwestycji gospodarczych, a pies z kulawą nogą nie przyjdzie do żadnego kraju, jeżeli tu nie będzie pewności prawa – powiedział podczas debaty prof. Konrad Raczkowski. – Jeżeli inwestor ma zainwestować, to kalkuluje: na jakim gruncie, na jakich warunkach, w jakiej perspektywie, sprawdza, jaki jest klimat prawny do tego inwestowania. Jeśli rząd potrafi taki klimat zapewnić, to inwestor ma poczucie pewności i inwestuje, bo jest to bezpieczne. W państwach takich jak Liechtenstein, Austria czy kraje Beneluksu z podatnikiem po prostu uzgadnia się to, na jakich zasadach on będzie inwestował – dodaje w komentarzu po debacie.
Niestabilność prawa – zwłaszcza podatkowego – od lat pozostaje jedną głównych barier prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej. W ubiegłorocznym badaniu Konfederacji Lewiatan na ten czynnik wskazało aż 51 proc. rodzimych przedsiębiorców. Jeszcze w 2019 roku ten odsetek wynosił natomiast 36 proc. Niestabilność polskiego systemu prawno-podatkowego potwierdzają też cykliczne raporty Grant Thornton. Z analiz firmy wynika, że tylko w 2023 roku w Polsce wprowadzono ponad 1,6 tys. modyfikacji przepisów regulujących działalność gospodarczą. Nowe przepisy gospodarcze i podatkowe są też wprowadzane coraz szybciej – w ub.r. vacatio legis dla ustaw podatkowych skróciło się do rekordowych 31 dni.
– Podatków nie da się zmienić w ciągu trzech miesięcy ani w rok, pewnie da się to zrobić w jedną kadencję. Powinno się zacząć od tego, że rząd obiecał, że w pierwszy rok nie będzie zmian. Oczekiwałbym, że po pierwszym roku rząd powie, jaka będzie polityka podatkowa. To tak naprawdę wskazanie, skąd będziemy czerpali pieniądze: czy będziemy to opierali, jak do tej pory, na podatkach pośrednich, czyli VAT i akcyzie, czy zrobimy coś z podatkami dochodowymi. Należy też zakończyć tabu podatków majątkowych, bo nie jesteśmy już krajem rozwijającym się – mówi Szymon Parulski. – Drugi rok to zbudowanie projektu przepisów, ale nie punktowo. Kolejna rzecz to debata ze wszystkimi zainteresowanymi stronami: firmami, organizacjami branżowymi itp. Trzeci rok to prawdziwe vacatio legis, czyli czas na dostosowanie się, bo biznes nie może być zaskakiwany. To powinno być co najmniej sześć miesięcy od uchwalenia przepisów. To jest ten ideał, do którego trzeba zmierzać.
Jak podkreślił w trakcie debaty ekspert podatkowy BCC, to ostatni moment na taką refleksję, bo w przygotowaniach jest dziewięć ustaw podatkowych z różnych obszarów, które mają być procedowane w tym roku.
– To kluczowy moment – podkreśla Szymon Parulski. – Jak zrobimy zły start, to trudno będzie potem prowadzić rozmowy z przedsiębiorcami.
– O przewidywalności możemy mówić wtedy, gdy przedsiębiorca ma jakiś okres, w którym wie, czego może oczekiwać. Nawet jeżeli chodzi o zmiany. I tu mamy przykład mapy akcyzowej. Została ona stworzona dla dwóch produktów: alkoholu i wyrobów tytoniowych. De facto po niecałych trzech latach ona jest wywrócona do góry nogami w odniesieniu do wyrobów tytoniowych. Udział akcyzy w wyrobach tytoniowych jest akurat najwyższy spośród wszystkich wyrobów. A poza tym jest to wyrób podatny na załamanie legalnej sprzedaży ze względu na szarą strefę. To nie jest właściwa droga – ocenił w trakcie debaty Krzysztof Flis, doradca podatkowy w Baker McKenzie.
W Polsce z początkiem 2022 roku zaczęła obowiązywać tzw. mapa akcyzowa, czyli porozumienie dotyczące stopniowego podnoszenia stawek akcyzy na używki (wyroby tytoniowe i alkoholowe), wypracowane przez Ministerstwo Finansów po długich konsultacjach z rynkiem. W przypadku wyrobów tytoniowych plan zakładał, że akcyza na papierosy, tytoń do palenia i wkłady do podgrzewaczy tytoniu będzie rosła po równo, o 10 proc. rocznie aż do 2027 roku. Miało to zapewnić wyższe wpływy do budżetu państwa, a z drugiej strony zapewnić przewidywalność branży tytoniowej, borykającej się z problemem szarej strefy, którą dopiero po 10 latach udało się w końcu ograniczyć.
Nowe Ministerstwo Finansów zdecydowało się jednak anulować te ustalenia. Na początku lipca br. resort zapowiedział wprowadzenie nowych podwyżek akcyzy na wyroby tytoniowe, a ich skala ma być kilkukrotnie większa, niż zakładała mapa. Zgodnie z tymi zapowiedziami w marcu 2025 roku stawka podatku akcyzowego ma wzrosnąć o 25 proc. w przypadku tradycyjnych papierosów, o 38 proc. na tytoń do palenia i o 50 proc. na wkłady do podgrzewaczy tytoniu. Nowością jest objęcie podwyżkami również tzw. liquidów, czyli płynów do e-papierosów, na które akcyza wzrośnie w przyszłym roku w największym stopniu – o 75 proc.
– Ministerstwo Finansów zmienia warunki gry i zrywa umowę społeczną zawartą z branżą tytoniową po zaledwie trzech latach jej obowiązywania. I to budzi naprawdę duże obawy w kontekście dalszej współpracy, ponieważ branża tytoniowa zainwestowała w Polsce olbrzymie środki, wypłaca też do budżetu państwa olbrzymie środki z podatków. Dlatego liczymy, że te zmiany nie będą aż tak drastyczne, jest jeszcze czas na refleksję – mówi agencji Newseria Szymon Parulski.
– Wprowadzenie nowych, wyższych stawek akcyzowych na wyroby tytoniowe jest złamaniem umowy zawartej z przedsiębiorcami. A tak istotna zmiana – bo mówimy tu o podwyżkach rzędu 30 proc. zamiast przyjętych wcześniej 10 proc. – przełoży się na wyższe koszty po stronie tych przedsiębiorstw – dodaje Krzysztof Flis.
Szacunki Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego pokazują, że – po wprowadzeniu zmian zapowiedzianych przez resort finansów – w latach 2022–2027 skumulowane podwyżki akcyzy w przypadku tradycyjnych papierosów wyniosą 109 proc. Dla porównania tzw. mapa akcyzowa przewidywała w tym okresie skumulowane podwyżki wynoszące 61 proc.
Plantatorzy i producenci tytoniu, pracodawcy, związki zawodowe, handel detaliczny oraz małe i średnie krajowe przedsiębiorstwa działające w segmencie nowatorskich wyrobów tytoniowych nie kryją obaw i rozgoryczenia faktem, że Ministerstwo Finansów – bez żadnego uprzedzenia rynku – chce zrezygnować z kompromisowego planu, który miał zapewniać im przewidywalność i ciągłość biznesową. Eksperci wskazują, że to osłabia zaufanie do państwa i zniechęca przedsiębiorstwa do inwestowania na krajowym rynku. Co istotne, dotyczy to nie tylko branży tytoniowej, ale i innych sektorów, które z uwagą przyglądają się tej sytuacji.
– Ta przewidywalność i stabilność podatkowa jest niezbędna do planowania, ponieważ przedsiębiorcy nie żyją z dnia na dzień, oni muszą planować swoją działalność zarówno w krótko-, jak i długoterminowej perspektywie. A wiadomo, że podatki w dużym stopniu wpływają na rentowność i koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, dlatego stabilność w tym obszarze jest bardzo pożądana – dodaje doradca podatkowy w Baker McKenzie.
Według wyliczeń Ministerstwa Finansów po podwyżkach cena detaliczna paczki papierosów 20 szt. będzie rosła w latach 2025–2027 o ok. 2,7–3,1 zł. Z kolei w przypadku płynów do e-papierosów szacowany wzrost ceny detalicznej to ok. 4,4–5 zł rocznie za opakowanie 10 ml. Jego cena już w przyszłym roku ma wynosić ponad 23 zł, tym samym przekraczając koszt paczki tradycyjnych papierosów, a za trzy lata będzie to prawie 33,5 zł. Resort oszacował, że dzięki podwyżkom już w przyszłym roku do budżetu państwa trafi łącznie 4,2 mld zł z akcyzy i VAT-u na wyroby tytoniowe. W 2026 roku ta kwota ma wynieść 4,3 mld zł, a rok później – 4 mld zł. Jednak eksperci studzą te oczekiwania, wskazując, że w praktyce tak duże i nagłe podwyżki akcyzy mogą się przełożyć na spadek legalnej konsumpcji wyrobów tytoniowych i rozrost szarej strefy (różnica w cenie między papierosami legalnymi i nielegalnymi wyniesie ponad 10 zł).
– Konsumenci ponownie zwrócą się w stronę nielegalnych produktów, a te – mówiąc uczciwie – zagrażają zdrowiu, ponieważ są wytwarzane w niewiadomych okolicznościach – wskazuje Szymon Parulski.
W takim scenariuszu wpływy do budżetu państwa – zamiast rosnąć – mogą być nawet niższe niż przez podwyżkami. Taka sytuacja w Polsce miała już miejsce w latach 2012–2014, kiedy – po dużej podwyżce akcyzy – doszło do załamania legalnej sprzedaży papierosów, o 10 mld sztuk w ciągu zaledwie trzech lat. W efekcie budżet stracił ok. 1 mld zł, a wzrost produkcji w nielegalnych fabrykach uderzył w legalnie działającą część rynku. W ostatnim czasie podobna sytuacja miała też miejsce w innych krajach, w tym m.in. w Czechach, na Węgrzech, Litwie, w Estonii, Finlandii czy we Francji, które – po serii podwyżek akcyzy na papierosy – mierzą się ze znaczącym wzrostem szarej strefy.